czwartek, 30 maja 2013

Gleba!

Podobno sezon bez gleby jest nieważny. I potwierdza to statystyka. 2009 - OTB w Nałęczowie. 2010 - ni cholery nie pamiętam, ale drobnych gleb było sporo. 2011 - w Zabierzowie zwiedzałem krzaki. 2012 - po OTB w Krakowie przez pół roku nie mogłem spać na lewym boku. 2013? Norma najwyraźniej wyrobiona.

UWAGA: osoby szczególnie wrażliwe językowo mogą poczuć się urażone słownictwem w dalszej (w szczególności ostatniej) części notki. Ostrzegłem, dalej czytacie na własną odpowiedzialność.

wtorek, 21 maja 2013

Nieczysta zagrywka Krasusa

Nie wiem czy wiecie, ale jeśli do 30 czerwca świat nie stanie w płomieniach, nie dupnie meteor to z Krasusem zameldujemy się na starcie 1/4 IM w Mrągowie. Będzie konfrontacja. Pewnie wyjdę pierwszy z wody, może nie dam się na rowerze, a potem dostanę bęcki na biegu. Innej opcji nie widzę. Po cichu liczę, że po rowerze wypracuję sobie przewagę, która mi wystarczy zameldować się na mecie szybciej. Fantazjuję? Jasne że tak! Nawet bardzo, tym bardziej że drogi "kolega" ucieka się do nieczystych zagrywek na treningach. Poradzę Ci drogi czytelniku, uważaj na tego typa na wspólnych treningach, wycieczkach rowerowych, bo doprowadzi cię na krawędź przepaści i później z uśmiechem na ustach zepchnie Cię z niej. Wbijając przy okazji nóż w plecy.

poniedziałek, 20 maja 2013

Bieg Szczęścia...

fot: Jędrzej Kuryło (https://www.facebook.com/jedrzej.kurylo)
Nie wiem skąd przyszedł pomysł na nazwę dla tej imprezy. Może dlatego, że ci którzy dali z siebie wszystko na mecie ze szczęścia się... hmmm... może nie drążmy tematu. Dla mnie, ta impreza zawsze będzie szczególna. Bo blisko, bo to była chyba trzecia (a druga z pomiarem czasu) impreza biegowa w życiu... i pierwsza impreza na której wylosowałem jakąkolwiek nagrodę.

W tym roku impreza rozrosła się trzykrotnie. Trzy serie - dla początkujących (limit czasu 60 minut), średnio zaawansowanych (max 40 minut) i wymiataczy (mają się zmieścić w 30 minutach). Łącznie 750 zawodników.

wtorek, 14 maja 2013

A tu juz połowa maja...

Hyc, hyc, hyc... Mijają kolejne dni, tygodnie, a ja nie mam czasu pisać. Wrażenia z majówki są już tak odległe, że w zasadzie nie ma po co ich przytaczać - ponad 390 km, ponad 19h aktywności sportowej, łącznie blisko 14 tysięcy przepalonych kalorii. Ach i 5 tys metrów pokonanych przewyższeń.

Powiecie, że mało i że się opierniczałem. OK. Opierniczałem. Założyłem, że warto popracować nad wydolnością tlenową. I siłą. I tak też robiłem. Jakie będą efekty? Okaże się - mam nadzieję wkrótce. Póki co - udało mi się pobić rekord najdłuższego zarejestrowanego przejazdu na rowerze i na basenie w ustrońskim COSie udało mi się ustanowić własny rekord "pływu" na 2 km - 0:40:15.