Wkręciłem się, przez 3 lata schudłem 25 kilogramów (nie wiem dokładnie ile, bo nie znam wagi wyjściowej) z ostatnich miejsc klasyfikacji każdych zawodów wspiąłem się gdzieś na połowę tabeli wyników, dwukrotnie zmieniłem rower, a moje ciuchy zmniejszyły się o kilka rozmiarów. Czy to wystarczyło? Nie, bo z okazji 2012 roku wymyśliłem, że skoro pływam (a przecież pływać umiałem), jeżdżę na rowerze i biegam (od grudnia), to przecież triathlon nie będzie dla mnie problemem. W lutym zarejestrowałem się i zapłaciłem za start w Beko Ełk Triathlon na dystansie olimpijskim. Ostatecznie, w 2012 roku oprócz Ełku (gdzie na mecie zameldowałem się po 3 godzinach z małym hakiem) ukończyłem sprint w Suszu (1:26) oraz Habdzin-mana (tym razem 1:36). Za każdym razem wyglądało to identycznie - z wody w polowie stawki, rower niezle po czym wielki łomot podczas biegu... bo biegać po prostu nie umiem.
Beko Ełk Triathlon - przygotowania do startu |
Co zaplanowałem na 2013? Zaczynamy w Warszawie półmaratonem. Potem ćwiartka IM, znowu Ełk i najważniejszy start sezonu - Herbalife Triathlon Gdynia. Dodatkowo (jakby było mało cały sezon Skandia Maratonów na górskich, Tour de Pologne Amatorów i pewnie masa innych imprez.
Wszystko po to, żeby sezon zakończyć Maratonem Warszawskim i pewnie znowu Biegnij Warszawo. Podobno ambitnie, ale jeszcze nie zaczęło to do mnie docierać.
I teraz dochodzimy do celu - czyli po cholerę ten blog? Drogi czytelniku, zmartwię Cię. On nie jest dla ciebie. Jest masa blogów treningowych prowadzonych przez doświadczonych zawodników z czołówki (którym ja do pięt nie dorastam i nigdy nie dorosnę), jest masa blogów prowadzonych przez ludzi którzy do pierwszego w życiu triathlonu dopiero się szykują.
Po cholerę więc to wszystko? Potrzebuję motywacji, nakręcenia się i monitorowania realizacji postawionych celów, więc ta cała pisanina jest przede wszystkim dla mnie. Ale będzie mi niezmiernie miło jeśli będziesz śledzić moje postępy w przygotowaniach do startów.
Do Gdyni pozostało 236 dni.
Wszystko po to, żeby sezon zakończyć Maratonem Warszawskim i pewnie znowu Biegnij Warszawo. Podobno ambitnie, ale jeszcze nie zaczęło to do mnie docierać.
I teraz dochodzimy do celu - czyli po cholerę ten blog? Drogi czytelniku, zmartwię Cię. On nie jest dla ciebie. Jest masa blogów treningowych prowadzonych przez doświadczonych zawodników z czołówki (którym ja do pięt nie dorastam i nigdy nie dorosnę), jest masa blogów prowadzonych przez ludzi którzy do pierwszego w życiu triathlonu dopiero się szykują.
Po cholerę więc to wszystko? Potrzebuję motywacji, nakręcenia się i monitorowania realizacji postawionych celów, więc ta cała pisanina jest przede wszystkim dla mnie. Ale będzie mi niezmiernie miło jeśli będziesz śledzić moje postępy w przygotowaniach do startów.
Do Gdyni pozostało 236 dni.
Ćwicz, trenuj, będziemy monitorować i kibicować!:)
OdpowiedzUsuńa dzisiejsza notka?;)
OdpowiedzUsuń