niedziela, 24 lutego 2013

PANIKA!!!!!!!!!!!!!!!

Do pierwszego poważnego sprawdzianu formy, jaki mi przyjdzie w tym roku zdać zostało 28 dni. Tak, przerażająco krótkie 4 tygodnie, kiedy to muszę przypomnieć moim nogom jak się biega, jak się wytrzymuje długie dystanse i jak się biega 21,1 km. No dobra, tego ostatniego im nie przypomne. 21,1 km bedę przez ten czas musiał nauczyć je biegać.
Przerażenie wywołuje we mnie myśl, że za cztery tygodnie przez ponad 90 minut (a pewnie bliżej 120 minut) będę musiał dać z siebie wszystko. Tym bardziej, że ostatni tydzień przegwizdałem z powodu infekcji. Tym razem dość łagodnej (katar + zawalone zatoki) ale upierdliwej jak każda choroba. Nauczony doświadczeniami z początku roku postanowiłem nie eksperymentować i przesiedzieć grzecznie na czterech literach tydzień, żeby się wyleczyć.

Skutek jest taki, że wydolność organizmu mi tym razem nie spadła na pysk. To dobrze. Gorzej, że "mechanizm ruchu" zapomniał trochę jak się biega. Krok nie jest lekki i sprężysty, wybicie jakieś takie niemrawe. Na poprawę tego mam trzy tygodnie. Potem tydzień regeneracji i startujemy (pewnie z mocno zrewidowanym planowanym czasem "do pobicia").

Cholera jasna... boje sie...