Do niedzieli zostało już tylko parę dni, a tu wiosny nie widać. Może nie jest zimno, ale śnieżek jak leżał tak sobie leży, a ja zamiast dobijac czarne asicsy robie kolejne kilometry w zimowych brooksach. Plan prezentacji wiosennej kolekcji ciuchów powoli szlag trafia, a trener zakazał zbyt mocnego napinania się na rewelacyjny wynik. Bo pogoda dupy nie urwie.
- Życiówkę i tak będziesz miał. A jak nagle wychłodzisz zakwaszone mięśnie to ledwo dojdziesz na metę.
Cenna rada. Do końca przygotowań pozostał mi jeszcze jeden - niespecjalnie cięzki - trening i dwa dni na regenerację. Od jutra na stół wjeżdżają tez cukry - bo trzeba przygotować mięśnie na długotrwały wysiłek. W tym celu przez trzy dni będę żarł carbonarę, która jest jednym z najfajniejszych i najszybszych dań przed zawodami. Niezła mieszanka cukrów złożonych (spaghetti), białek (jajka, boczek) i tłuszczu (jajka, boczek) dawała od zawsze siłę rzymskim węglarzom. Liczę, że da mi siłę na niedzielę.
Na niedzielę plan jest prosty: pierwsze 5 km w spokojnym tempie 5:40-5:45. Każde kolejne poprawiamy o 10 sek/km, a na ostatnim kilometrze ide w trupa. A potem na mecie robię pompki. Albo jedną, padam i nie wstaję. Wiecie co jest w tym planie najfajniejsze? Wyprzedzę gościa, który dopiero co ukończył maraton w Barcelonie w czasie poniżej 3h 20m. A jeszcze fajniejsze jest to, że wklepię mu jakieś 10 minut :). Jak? Nie powiem wam, jak, ale wiem że ów zawodnik półmaraton ukończy w czasie równych 2h.
PS. Jeśli nie wiecie jak zrobić prawdziwą carbonarę - oto i przepis.
Potrzebujemy (na osobę):
Makaron spaghetti (w zasadzie może być jakikolwiek długi, z porządnym jajecznym papardelle też smakuje wyśmienicie) - ok 100 g
Boczek (najprościej gotowy krojony - np. sokołów) jakieś 70 g
Jajko
Parmezan (najlepsza jest mieszanka pół na pół pargmigiano reggiano lub grana padano z pecorino romano, ale litewski dziugas nadaje się idealnie) 25g
Ząbek czosnku
Przygotowanie:
Na patelnie wrzucamy boczek, pozwalając mu się powoli wytapiać. Do boczku dodajemy cały ząbek czosnku i pozwalamy mu się powoli wysmażać razem z boczkiem. W zależności jak bardzo wysmażony boczek lubimy, po kilku minutach wstawiamy wodę na makaron solimy ją, a w międzyczasie ścieramy na tarce sery.
Jajko wbijamy do miseczki, solimy (jeśli sery są mało słone, to solimy trochę więcej) i roztrzepujemy. Dodajemy połowę startego sera i mieszamy razem.
Ponieważ właśnie zagotowała się woda na makaron, a boczek powolutku zaczyna dochodzić na patelni, gotujemy makaron zgodnie z instrukcja na opakowaniu (tudzież własnym doświadczeniem). Jak wstawimy makaron, pora wyciągnąć ząbek czosnku spomiędzy boczku.
Ugotowany makaron odlewamy (ale pod żadnym pozorem nie przelewamy zimną wodą, warto jednak zachować kilka łyżek wody z gotowania klusek), po czym wrzucamy go na patelnie. Na gorący makaron wylewamy wymieszane z serem i całość intensywnie mieszamy. Jeśli całość jest zbyt sucha dodajemy zachowaną wcześniej wodę z gotowania makaronu.
Posypujemy pozostałym serem. Jemy.
Smacznego!