Produkty brytyjskiej marki będą dostępne podczas imprez z tegorocznej Volvo Triathlon Series. A ponieważ pierwsza w tym roku ćwiartka szykuje mi się właśnie w Mrągowie, toteż postanowiłem sprawdzić czego spodziewać się po nowym dla mnie wynalazku. Zdecydowaliśmy się na wypróbowanie IsoGel'u, EnergyGel Plus oraz napojów High5 Zero, które dbający o klienta sklep wrzucił do pudełka jako gift (no dobra, próbkę).
Napój
Według producenta, napój jest niekaloryczny, bez cukru, za to bogaty w elektrolity, dzięki czemu przyspiesza spalanie tłuszczu o 41%. To sprawia, że jest doskonałym rozwiązaniem w momencie, gdy jednym z celów treningowych jest zbicie wagi i przekonanie organizmu żeby palił lipidy, a nie cukry. Niestety, precyzyjny pomiar tego aspektu brytyjskiego napoju jest z mojego punktu widzenia niemożliwy - nie dysponuje odpowiednim laboratorium. Pewne jest natomiast jedno. Pastylki High5 Zero są całkiem fajne pod względem zmiany smaku wody w bidonie. Wykonanie nawet godzinnego treningu na rowerze tylko o wodzie może sprawić, że nasze (a przynajmniej moje) kubki smakowe odwrócą się lewą stronę, zamkną w sobie i powiedzą że mnie nienawidzą. W przypadku wody z High5 mamy lekki smak wybranego owoca, w gruncie rzeczy słodko-kwaśny i sprawiający że woda jest przełykalna. Żołądek (mój, wybredny) zaakceptował i nie zafundował mi żadnych dodatkowych atrakcji.
Uwaga, po dwóch godzinach kręcenia popijanego High5 Zero do domu wrócicie koszmarnie głodni, wyczerpani i bez energii. Przed wyjściem na trening sprawdźcie, że będziecie mieli co jeść... bo potem będziecie rozpowiadali na prawo i lewo że zapominam o ważnych rzeczach.
Żele
Żele sprawdziły się nieźle podczas Orlenowskiej dychy. EnergyGel Plus zjadłem jeszcze przed startem, dwa IsoGele poszły podczas biegu. Ważną sprawą żeli energetycznych High5 jest ich konsystencja. Są znacznie rzadsze niż uzywane do tej pory przeze mnie żele PowerBara. Jak deklaruje producent, IsoGel - wyprodukowany na bazie soków owocowych - nie wymaga popijania, a dostarcza organizmowi 26 gramów szybko przyswajalnego cukru. EnergyGel Plus miał nie być ani za słodki, ani zbyt gęsty. Jak wyszło? Nieźle.
EnergyGel Plus, którego wziąłem jeszcze na starcie trochę mnie zakleił. Niestety - mimo, że rzadszy niż którykolwiek ze znanych mi konkurentów, sprawił że przez kilka minut czułem potrzebę napicia się łyka wody. Ale w przypadku tego produktu, nikt nigdy nie obiecywał, że obędzie się bez popijania.
Bez popijania miał funkcjonować drugi produkt - IsoGel. Konsystencja absolutnie płynna, wedle producenta czysta i niezaklejająca. Fakt, ust nie zakleja, przelatuje bardzo szybko i sprawnie, nie pozostawia długotrwałego smaku... i jest kwaskowaty. Rewelacja! Szybkie i wygodne otwarcie pokazuje jednak swoje niesympatyczne oblicze jeśli uda nam się pobrudzić dłonie poprzednim żelem... bo wtedy otwieranie nowej paczki może zająć nawet kilka minut, bo opakowanie się lepi i ślizga.
Działanie? Chyba OK, skoro na dwie osoby, które testowały brytyjskie patenty, obie pobiły życiowe rekordy na 10 km. Efektów żołądkowych - brak, i to jest najważniejsze.
Podsumowując - wiemy czym Brytyjczycy chcą podbić Polskę. Potwierdzam, że żele są smaczne (to chyba pierwszy w historii przypadek, żebym wychwalał brytyjską myśl kulinarną), niezaklejające i świetnie się nadające na zawody biegowe. Na rower wybieram jednak sprawdzonego PowerBara i Vitargo.
Triathlon Projekt na Facebooku: