sobota, 3 sierpnia 2013

Tour de Pologne

Chwilę mnie nie było. Znaczy byłem, ale zaszyłem się wpierw w słonecznej Italii, gdzie miałem pewnie jedną z niewielu w życiu okazji na obserwowanie z bardzo bliska startu Tour de Pologne, zdobycia kosza pamiątek, które ozdobią ściany domu, czy wyściskania się z Czesławem Langiem i Francesco Moserem. I pokręcenia po trasach na których rywalizowali najlepsi kolarze pro-touru.

Nie, nie będę Was zanudzał szczegółowymi opowieściami co we Włoszech widziałem, gdzie byłem i ile kilometrów zrobiłem. To nie ma sensu. Na pewno nie, jeśli opowiadamy o wizycie w Trentino, przejażdżkach nad Gardą i wspinaczkach po serpentynach na przełęcze w Dolomitach. I nie zająknę się na temat włoskiego żarcia, które uwielbiam... O fajnych widokach też nie poopowiadam, bo to w gruncie rzeczy bez sensu. Pokażę Wam po prostu parę fajnych zdjęć, które z wycieczki przywiozłem.

 Bo okazuje się, że mój kask jest bardzo podobny do kasku Czesława Langa, któremu nota bene urwałem się na jakimś podjeździe. Nie wiem tylko czemu zza pleców słyszałem podśmiechujki "puścić go, on nie zagraża liderowi". 
Takie tam w Torbole. Miałem czas zrobic zdjęcie, ale nikt mi nie chciał popilnować roweru, więc nie wiem czy zawartość dorównuje obietnicom z szyldu. 

 Były coffee-breaki...
...i gelati-breaki dla bezkofeinowych.
Zamawialiśmy dwie sztuki Cube Peloton Race. Wyszło "na bogato"
 Z Monte Baldo zjeżdżało się cudnie. Szkoda, że do zjazdu trzeba było dojść półtora kilometra po szutrowej drodze. Moje bloki (na szczęście zabrałem juź zajeżdżony zestaw Diadora + zwłoki bloków) jęczą z bólu do dzisiaj.
 No właśnie - Riblon. Ogolił Alpe d'Huez, ogolił najcięższe etapy TdP i dał się objechać na czasówce.
A Morajkę zdyskwalifikowali...
 A kto rozpozna tego pana w środku?
Nie znam tego gościa. Poznaliśmy się na podjeździe pod Passo Pordoi. Tam najpierw ścigaliśmy się na kresce etapu, potem zrobiliśmy kilka fotek i podyskutowaliśmy jakąś przedziwną mieszanką angielsko-włoską. Z racji, że ja po włosku ni cholery, on po innemu niż włoski tez ni cholery, to w gruncie rzeczy mogłem mówić i po polsku. Byle pooowoooli. I tak się rozumieliśmy.

Więcej fotek tu: https://www.facebook.com/media/set/?set=a.516609065079388.1073741828.289979054409058&type= (na razie skromnie, ale ich liczba będzie rosła - niech tylko zrobie jakąkolwiek selekcję).

Przypominam o konkursie: A ja triathlon widzę tak...
Weź udział i wygraj stówkę od Sport Guru

Triathlon Projekt na Facebooku:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz